sobota, 8 czerwca 2013

~Rozdział 1 ~

-Hej! Widziałaś to?!- ognistowłosa dziewietnastolatka podskoczyła zaaferowana na przednim siedzeniu starego volsvagena polo w
 kolorze wyblakłej czerni.
-Co miałam zobaczyć?! Przecież leje tak, że wycieraczki nie nadążają z usuwaniem wody!- piekliła się starsza dziewczyna,
 no oko dwudziestoparoletnia. W przeciwieństwie do osoby obok, jej włosy były ciemne jak skrzydło kruka,  idealnie proste i sięgały nieco poniżej brody.
Oczy zaś były błękitne i smętnie wpatrywały się w szybę spod zmarszczonych brwi.
Wysokie kości policzkowe nadawały jej twarzy tajemniczośći, a długa, dumna linia nosa- majestatu.
 Jedynym co szczpeciło tę arystokratyczną twarz, było ciemne znamię, ciągnące się od lewego policzka
kilka centymetrów w dół, w kierunku ust. Jeśli mu się dokładniej przyjrzeć, to można było zauważyć, że znamię przybiera kształt nieco koślawego serca.
-Wilka! Był tam! Wbiegał do lasu! Widziałam!- młodsza dziewczyna, zachowywała się jak rozentuzjazmowane dziecko.
Nic nie mogło zburzyć teraz jej pewności. Nawet to,że praktycznie nie widziała drogi.
Jej oczy były duże,  barwy mętnej wody, ni to zielone, ni to szare. Widać było w nich dziecięcy upór i chęć do życia.
Kręcone rude włosy idealnie komponowały się z oczami i podskakiwały jej na ramionach, przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Miała też miękkie rysy twarzy, mały, garbaty nosek, pokryty mnóstwem piegów i szeroko rozciągnięte w uśmiechu usta.
Dwie dziewczyny były swoimi przeciwieństwami.  Aż trudno sobie wyobrazić, iż były także siostrami i najlepszymi przyjaciółkami.
-Nadia! Co ty gadasz za głupoty? W tej części kraju nie ma wilków i dobrze o tym wiesz. To był pewnie tylko lis. - Mruknęła czarnowłosa, rzucając koślawe spojrzenie
siostrze, po czym znów skupiła się na jeździe i próbach wypatrzenia drogi.
-Był za duży na lisa, chyba wiem co widziałam, tak Alex?- upierała się Nadia. Wydęła policzki, robiąc minę, która wręcz krzyczała: ,nie znasz się! wiem lepiej!'
-Niech ci będzie- westchnęła siostra i mruknęła pod nosem:- Ale to nie był wilk.
-Coś mówiłaś?
-Skąd.
Obie pogrążyły się we własnych rozmyślaniach. Jedna myślała o tym, jak powiązać koniec z końcem, druga zastanawiała się, co wilk robił w tej części stanu.
~*~*~*~
Tej nocy śnił jej się po raz pierwszy. We śnie był wielki, czarny, a jego oczy świeciły krwistą czerwienią. Uciekała przed nim, ale był zbyt szybki.
Gdy w końcu dopadł do niej, dziewczyna ze zgrozą uświadomiła sobie, że pysk zwierzęcia ocieka posoką. Chciała krzyczeć, ale nie mogła otworzyć ust.
Nagle wilk  skoczył na nią, chwycił kłami za jej, niegdyś białą, suknię i zaczął wlec ją po ziemi. W pewnej chwili dziewczyna zdała sobie sprawę, że zmieniła się sceneria snu.
Nie byli już w lesie, tylko na plaży i kierowali się w kierunku czegoś, co przypominało górę usypaną z piasku.
Im bliżej niej byli, tym dziewczynę ogarniała większa groza. Zaczyna bowiem dostrzegać, że to co wcześniej wzięła za piasek było ciałami rzuconymi jedne na drugie.  Na dole dostrzegła twarze swoich dziadków i kogoś, w kim instynktownie wyczuła swoich rodziców, których nigdy nie znała.
Na jej rodzicach, w groteskowo wykrzywionych pozach leżały jej dwie najbliższe przyjaciółki. Ich twarze były wykrzywione strachem i cierpieniem, a ciała były tak okaleczone,
że  ciężko było rozpoznać, która część należy do której dziewczyny. Na nich wisiała Alex, jej kark był skręcony, a ona sama była naga i posiniaczona.
To wszystko sprawiało, że dziewczyna zamierała ze strachu, ale to ostatnia twarz, a właściwie pysk przyprawił ją o zawrót głowy i napad mdłości.
Na samym szczycie stosu leżał rudy wilk. Jego sierść była posklejana krwią, łapy miał powykrzywiane, a w jego klatce piersiowej widniała ziejącą czeluść.
Wilk miał dosłownie wyrwane serce.
Ten widok, sprawił, że odzyskała głos. Zawyła z rozpaczy i próbowała wyrwać się do ukochanego, który teraz leżał bez iskry życia.
Bestia, która ja tu przywlokła zaczęła się zmieniać i już po chwili, przed Nadią stał wysoki mężczyzna o czarnych włosach i równie czarnych oczach, z których wyzierała nienawiść i niesamowita satysfakcja, która
rozwścieczyła dziewczynę.
Mężczyzna nie zwrócił na nią uwagi. Jednym susem wskoczył na górę z ciał i znalazł się przy martwym zwierzęciu. Spojrzał w oczy Nadii, uśmiechnął się, niemal przyjacielsko, po czym zmiażdżył czaszkę rudego wilka.
A potem śmiał się, śmiał się i śmiał...
~*~*~*~*~*~
-Aaaa!!!
-Co się stało?! - Do małego pokoju w odcieniu mięty wpadła czarnowłosa dziewczyna w piżamie. Gdy zobaczyła w jakim stanie jest jej współlokatorka zaraz znalazła się przy jej łóżku.
-Miałam zły sen...-mruknęła i przytuliła się mocno do siostry, wciąż mając w pamięci jej martwe ciało ze skręconym karkiem. Mimowolnie zadrżała.
-Nie przejmuj się, to nic takiego- pocieszyła ja Alex.- Opowiesz mi, co ci się śniło?
Nadia nie wiedziała, czy da radę, komukolwiek o tym powiedzieć, więc po prostu milcząco pokręciła głową.
-Dobrze, jak chcesz. Ale prześpij się jeszcze, jest dopiero trzecia nad ranem.  Mamy jeszcze jakieś cztery godziny.- Uśmiechnęła się i cmoknęła siostrę w czoło.
-Dobranoc- mruknęła rudowłosa i owinęła się kołdrą jak kokonem.  Usłyszała jeszcze cisze pożegnanie i skrzypnięcie drzwi, po czym znów została sama...
No, nie całkiem sama. Wraz z Alex do pokoju wdarł się Wolverine, który teraz mościł się obok twarzy Nadii.  Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Dobry kotek.
~*~*~*~*~
 Następnego dnia Nadia idąc do szkoły, nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest obserwowana.  Sytuacji nie poprawiał fakt, że ciągle
 wspominała widok biegnącego do lasu wilka, oraz jej wczorajszego snu.
Przyspieszyła kroku, gdy pierwsza kropla deszczu trafiła ją w nos.
-Szczęście, że wzięłam parasolkę!- pomyślała z ulgą, rozkładając parasol. Nie minęła chwila, gdy rozpadało się na dobre. Duże krople jedna za drugą
rozbijały się na materiale, gdy dziewczyna, prawie biegnąc, przemierzała puste uliczki.
Nagle, w odległości kilku metrów od siebie, Nadia dostrzegła jakiegoś chłopaka. W normalnych warunkach, pewnie nie zwróciłaby na niego większej uwagi.
Ot, zwykły koleś jakich wielu w szkole. Ale ten, mimo ulewnego deszczu, który siąpił z nieba, nie miał parasola. Ba! On nawet nie próbował zasłaniać się
przed deszczem, choć jego niebieska kurtka, z pewnością miała kaptur. Szedł zamyślony i zupełnie nie zwracał uwagi na to, że krople spływają mu po nosie,
a jasne włosy ma kompletnie przemoczone.
Nadia poczuła przemożną potrzebę, żeby podzielić się z nim swoją parasolką.  Nie chciała, żeby moknął, a biorąc pod uwagę, iż miał na ramionach plecak,
można było wysunąć stwierdzenie, że idzie do szkoły. Czyli szli w tym samy kierunku, a zielonooka nie mogłaby patrzeć, jak chłopak idzie w tej ulewie, więc podbiegła
do niego z mocno bijącym sercem. Co jeśli opacznie zrozumie jej intencje? Jak ją wyśmieje?
Raz kocie śmierć- myślała z zacięciem, po czym uśmiechnęła się niepewnie i dogoniła chłopaka.
-Hej, tak sobie pomyślałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz